poniedziałek, 25 marca 2013

Szaleństwo chemiczne w głowie

Niestety codzienność to nie "Nothing Hill", gdzie historia kończy się zajebistym happy endem.

Wymagania społeczne wymagają od mężczyzn powiedzenia "sorry mała" jednak przychodzi taki moment, gdy ten mężczyzna o zatwardziałym sercu i dziesiątkach kobiet po drodze spotyka kogoś, dla którego się zmienia. Chce się zmienić. A to początek końca... 

Zatwardziałość wymaga siły. Podobnie jak miłość. Tym samym po złamaniu wszystkich swoich barier, granic i pokochaniu tak, by chcieć układać z tą osobą swoje życie, ból jaki przychodzi słysząc "nie kocham Cię już" jest jak kula przechodząca przez całe ciało bez końca, wywiercając serce i rozum. Analiza prowadzona mimochodem przez umysł nic nie daje, co go podkręca do myślenia.

Podobno kiedy mężczyźnie zaczyna za bardzo zależeć kobieta przejmuje stery w związku. A to nieuchronnie oznacza rozbicie się o skały.

Całkowita bezsenność przypomina Jej słowa o wspólnej przyszłości, ślubie i cudownym życiu. I zatracaniu się w tych słowach od wielu miesięcy... Planach na najbliższe kilkanaście gdzie wszystko było w idylistyczny sposób zaplanowane z widokiem Jej uśmiechu na twarzy.

Podobno nigdy nie ma dobrego momentu na rozstanie. Ale gdy wszystko w życiu się sypie, a jedyna rzecz jaka daje siłę to Ona, koniec jest jeszcze bardziej bolesny do pozbierania się. 

Prowadzić szczęśliwe życie? 
Zacząć wszystko na nowo?
Zapomnieć i wyrzucić z życia? 
Kiedy to właśnie ona stała się tym życiem.

Podobno czas leczy - jednak w takich sytuacjach zwalnia do granic możliwości....



7 komentarzy:

  1. a wiesz. Zdecydowanie wiem o czym piszesz. Znaczy o tu- " ból jaki przychodzi słysząc "nie kocham Cię już" jest jak kula przechodząca przez całe ciało bez końca, wywiercając serce i rozum. Analiza prowadzona mimochodem przez umysł nic nie daje, co go podkręca do myślenia."

    OdpowiedzUsuń
  2. Takich rzeczy chyba niestety lepiej nie wiedzieć... bo to niestety ciągnie się bez końca czasami.

    OdpowiedzUsuń
  3. ciągnie się jak guma, ubolewam. Ani tego zerwać, ani o tym zapomnieć.
    czas być może leczy rany, ale w moim przypadku raczej dokłada nowych problemów, ale nie będę Ci tu defetyzmu szerzyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. (a ponieważ zdaje mi się, że będę tu czasem komentować to mam do Ciebie wielką prośbę- zlikwiduj ochronę botową, bo niedowidzę trochę obrazków z cyferkami ;)) )

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech brzmi bardzo znajomo ;) Ochrona usunięta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ;) jestem wielce zobowiązana

    OdpowiedzUsuń
  7. Czas nie leczy ran....On tylko przyzwyczaja do bólu.

    OdpowiedzUsuń