To juz nie powinno mnie zaskakiwać
Powinienem podejść do tego jak profesor
Tylko poświęcając chwilę kolejnemu końcu
By nie przeżywać tego wszystkiego znów.
A jednak jest inaczej....
To nie było szaleństwo a jednak miłość
Która jak zawsze w moim życiu zakończyła się nie z mojego powodu
I gdy powinienem obrócić się na pięcie
Jak zawsze czuje jeszcze mocniej Jej brak i siłę tego co sie dzieje,
Zatapiając się w szaleństwu
Tracąc życie i siły walki o inne rzeczy.
Bo w mojej głowie zawsze koniec jest tragiczno-traumatyczny.
Tak bardzo nie rozumiem życia swojego i tego co się własnie dzieje.
Wiedząc że kolejne miesiące będą walką w mojej głowie,
o siebie, o zapomnienie, o zabicie nadziei, o godność, o szczęście.
Tak bardzo bym chciał by ta jedna chwila się nie wydarzyła.
Bo to wszystko trwało tak jak pierwsze 3 miesiące.
Zaczynać dzień cudownym "dzień dobry :*"
Kłaść się spać z życzeniem słodkich snów.
Tak bardzo chciałbym już nic nie czuć.
Życie moje mnie męczy - przypomina że prócz szczęścia musi być cierpienie,
Przejść przez to - tego nie można się nauczyć i przyspieszyć
Jedynie zaakceptować że tak bardzo boli i przyzwyczaić się z tym żyć.
Wiedząc też i tłumacząc sobie że nie można zmienić uczuć drugiej osoby.
Że w długim okresie to się nie uda i lepiej skończyć to teraz
Choć tak naprawdę zrobiłbym WSZYSTKO by to zmienić.
By choć tym razem był happy End - czy proszę o zbyt wiele ?
Czy to tylko znów głupia nadzieja i zmiażdżone poczucie wartości
Które mnie po raz kolejny oszukują w mym szaleństwie....