niedziela, 5 kwietnia 2020

Life bring you down when you do not expect the most

To juz nie powinno mnie zaskakiwać
Powinienem podejść do tego jak profesor 
Tylko poświęcając chwilę kolejnemu końcu
By nie przeżywać tego wszystkiego znów.
A jednak jest inaczej....

To nie było szaleństwo a jednak miłość
Która jak zawsze w moim życiu zakończyła się nie z mojego powodu
I gdy powinienem obrócić się na pięcie
Jak zawsze czuje jeszcze mocniej Jej brak i siłę tego co sie dzieje,
Zatapiając się w szaleństwu
Tracąc życie i siły walki o inne rzeczy.

Bo w mojej głowie zawsze koniec jest tragiczno-traumatyczny.
Tak bardzo nie rozumiem życia swojego i tego co się własnie dzieje.
Wiedząc że kolejne miesiące będą walką w mojej głowie,
o siebie, o zapomnienie, o zabicie nadziei, o godność, o szczęście.

Tak bardzo bym chciał by ta jedna chwila się nie wydarzyła.
Bo to wszystko trwało tak jak pierwsze 3 miesiące.
Zaczynać dzień cudownym "dzień dobry :*"
Kłaść się spać z życzeniem słodkich snów.
Tak bardzo chciałbym już nic nie czuć.

Życie moje mnie męczy - przypomina że prócz szczęścia musi być cierpienie,
Przejść przez to - tego nie można się nauczyć i przyspieszyć 
Jedynie zaakceptować że tak bardzo boli i przyzwyczaić się z tym żyć.
Wiedząc też i tłumacząc sobie że nie można zmienić uczuć drugiej osoby.
Że w długim okresie to się nie uda i lepiej skończyć to teraz
Choć tak naprawdę zrobiłbym WSZYSTKO by to zmienić.
By choć tym razem był happy End - czy proszę o zbyt wiele ?
Czy to tylko znów głupia nadzieja i zmiażdżone poczucie wartości 
Które mnie po raz kolejny oszukują w mym szaleństwie....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz