Kończy się kolejny weekend. Tyle planów, głównie by wypocząć znów niezrealizowanych.
Bo w głowie zaległości i niepotrzebne ciśnienie...Ale rzeczy się same nie zrobią.
Weekend jednak tak podobny do ostatnich - piątek impreza, sobota sen, niedziela stres..
A z założenia miał to być 2 dniowy piękny urlop pełen wydarzeń i poczucia jesiennego klimatu.
Chyba przechodzę kryzys życiowy - choć teoretycznie przecież właśnie z niego wychodzę.
Coś co było zawsze pewne - praca i chęć rozwoju zmieniły się w nieprzyjemny obowiązek.
Skoro teraz zaczynam tego tak nie lubić to co później ?
Po co tyle lat dawałem z siebie wszystko by być tu gdzie teraz ? By zobaczyć że wcale tego nie chce?
Motywacyjnie leżę i się zastanawiam czy to moja wina czy jednak faktycznie słaby klimat corpo?
Każdy kolejny projekt to stres i gonienie za niemożliwym.
Projekty fajne, tyle mogę zrobić, tyle dostaje a jednak znów źle.
Może za szybko to wszystko ? Zbyt wyleciałem w górę bez cegiełek na dole ?
Przeliczyłem swoje możliwości i konieczne lata powinienem jeszcze "odpukać" przy mniejszych projektach?
Pewność siebie która mnie pchała jak żagiel łódź na regatach, podupadła w obliczu ostatnich wydarzeń życiowych. A podobno zawsze wstaje się twardszy.
Czy to cele faktycznie są nierealne i racjonalnie tylko czekam aż ten kolos runie.
Przyjmuje oceny by się rozwijać ale czasami one przywalają.
Bo przecież zawsze choć było cieżko byłem na fali - teraz pod.
Może ten cały nastrój wynika z faktu że nadal/znów jestem sam?
Rozmawiałem dzisiaj chwilkę z moją dawną pierwszą i największą miłością (nie tą która mnie przejechała ostatnio). Kilka zdań na FB już z innym niż kiedyś nastawieniem.
Pokazała mi zdjęcie syna - radosna, uśmiechnieta.
W sumie ona uczyła mnie "cieszenia się kubkiem z którego mogę wypić kawę".
Rozmowami,które mogłyby nie mieć końca.
Patrzeniem na to co sie ma a nie na to co brakuje.
Wiary że życie da wszystko czego chcesz jesli w to mocno uwierzysz.
I przyznam dałbym wiele by mieć taką kobietę....
Zielone jej oczy.... Jutro znów jest nowy początek, który mam nadzieje przyniesie same dobre rzeczy!
wiesz, co skojarzyło mi się z końcówką wpisu ?
OdpowiedzUsuńOsiecka:
"Dziewczynie, która na głos
czytała mi Norwida,
zawdzięczam serca nagłość
i wiersz, co się nie przyda.
Z tej samej ręki brałem
pierwszego kłamstwa rózgi,
w tym samym sadzie stałem,
z tej samej drwiłem próżni..."
ale mniejsza z poezją
każdego coś gryzie i chyba każdy tęskni za miłością
nie wiem, jak to z nią jest
jednym bywa częściej, do innych zagląda rzadko...
Życie nie da Ci wszystkiego, czego chcesz, zapomnij o tym ;) Da to, co ma dla Ciebie :)
Staram się wrócić do pragmatyzmu J. ! I kolejny dobry element poezji wplotlas :)
OdpowiedzUsuń