niedziela, 20 września 2015

Dziennik zakrapiany rumem

Rum w nadmiernych ilościach płynący w mych żyłach znów spowodował ciężką niedzielę...
I bez tego byłem padnięty wydarzeniami ostatnich tygodni. 
Working hard - playing hard niestety nie jest chyba już na moje zdrowie.
Chwilowy radosny nastrój przemienia się w cierpienie dnia następnego...
Pomijam fakt że tak wygląda ostatnio mój każdy weekend...

Choć dobrze spotkać znajomych po długim czasie,
znów poczuć się jak w czasach gdy spędzaliśmy razem kazdy weekend u jednego z nas.
Choć teraz już też inaczej - pary zamieniły sie w małżeństwa.
Single znaleźli swoje drugie połówki. Choć nie wszyscy - u mego boku brakowało Jej.
Choć tym razem uniknolem przynajmniej komentarzy na Jej temat.

Wystarczyło kiedys jej spojrzenie i uśmiech a wiedzialem ze wszystko jest ok.
Gdy stała w grupie kobiecej, trajkotającej i narzekającej na swoją męską część.
Czułem się odnajduje wśród moich znajomych i to było wyjątkowe.
Stała się częścią mnie i nas. I wiedziałem że myśli o mnie - przynajmniej przez chwile...
W ich glowach nadal Ona jest ubrana w dobre kolory - w moich walcze by nie,

Kac i moralniak z dnia poprzedniego ukazał mi że tyle się dookoła mnie zmieniło.
Ja niestety tkwie w tylu rzeczach które mnie męczą.
Na niektóre rzeczy nie mam wpływu, ale niektóre może czas zmienic skoro nie powodują mej radości?
Może jednak nie mam co się przemęczać robotą a pomyśleć o odpoczynku i regeneracji ?
Kiełkuje niebezpieczna myśl, która jest po części troche irracjonalna bo ja przecież nie rezygnuje.
Wszystkie symptomy wypalenia zawodowego mam w reku a i tak mysle ze to minie.

Jutro przynajmniej kac bedzie mniejszy wiec trzeba walczyć o koleny dzień. 
A nóż życie odwróci karty i spotkają mnie przemiłe niespodzianki ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz